Lekkie łowienie w morzu

Wędkarze morscy przeważnie stosują sprzęt ciężkiego kalibru. Zwolennicy delikatnego łowienia na spławik mogą jednak z powodzeniem zapolować na waleczne belony oraz trocie wędrowne. Najskuteczniejszą przynętą naturalną są filety z ryb.
Wkrótce znowu zacznę regularnie odwiedzać różne porty. Zbliża się przecież lato, a to, dla takiego zwolennika łowienia z mola, jak ja, jest najlepszym bodźcem do rozpoczęcia morskiego sezonu. Miesiące letnie to najlepszy okres łowienia na spławik z moli Morza Północnego i Bałtyku.
Dla ścisłości dodam, że zawsze rozpoczynam sezon na początku lipca, a więc w momencie, gdy makrele żerują już na całego, także przy wybrzeżach. Co prawda gotowe do odbycia tarła belony pojawiają się masowo u wybrzeży już w maju, jednak ryby te łowię dopiero późnym latem, gdy zaczynają podejmować już wędrówki w kierunku otwartego morza. W maju, w pobliżu wybrzeży jest zbyt dużo belon, a na dodatek tylko niektóre z nich biorą na wędkę.
Dopiero na początku lipca sięgam pierwszy raz po przynętę w zamrażarce i powoli zaczynam uszczuplać zgromadzone wcześniej zapasy śledzi i tobiaszy. Przeglądam też swoje ubrania wędkarskie. Szczury lądowe łowiące z mola ubierają się bowiem czasem bardzo zabawnie, ale za to niezwykle praktycznie. Nadmiernej ilości opalających aż do przesady promieni słońca oraz silnego wiatru nigdy nie należy lekceważyć.
Następnie montuję wędkę. Pod tym względem różnię się jednak od innych. Uważam bowiem, że większość łowiących z mola wędkarzy, nawet ci regularnie odnoszący sukcesy, stosuje zbyt ciężki sprzęt.

Lepsze wyniki na delikatny sprzęt.

Sztywne wędziska szczupakowe o akcji umożliwiającej rzucanie nawet ćwierć kilogramową płocią, żyłki o średnicy 0,40 mm, olbrzymie spławiki oraz ciężarki tak wielkie, jak w zestawach samozacinających na karpie – to sprzęt, na jaki łowi przeciętny wędkarz morski. Do tego jeszcze duże węgorzowe haczyki, na których, zamiast atrakcyjnie falujących w wodzie podłużnych i cienkich pasków z mięsa ryby, „wiszą” wielkie filety wycięte prawie z całego śledzia. Nie dziwi mnie, że wielu kolegów po kiju przeważnie nie ma zbyt dobrych wyników. Przychodząc na molo, powinniśmy się przecież nastawiać na finezyjne łowienie na spławik jedynie sportowych ryb, a nie wyobrażać sobie, że wędkujemy wśród olbrzymiej ilości zaczepów nad wrakiem statku spoczywającym na dnie kanału La Manche.
Latem zeszłego roku przeprowadziłem pewien eksperyment. Udostępniłem kilku zaprzyjaźnionym wędkarzom moje stałe miejsce na ulubionym molo, miejsce, w którym praktycznie codziennie łowiłem mnóstwo ryb, a sam zacząłem wędkować tam, gdzie kolegom, zwolennikom ciężkiego kalibru, którzy notabene skwapliwie zajęli moje stanowisko, nie wiodło się ostatnio zbyt dobrze. Dałem im nawet po jednym zamrożonym śledziu, co jednak i tak niewiele im pomogło.
Na toporny sprzęt, nawet jeżeli jest on dobrej jakości, trudno spodziewać się dobrych wyników, a przecież miejsce, w którym łowili było dla mnie niezwykle atrakcyjne.

Na sandaczowy kij.

Bierzemy więc kij o długości 3,30-3,70 m, lekki i giętki, powiedzmy nowoczesne wędzisko sandaczowe. Łowimy na żyłkę o średnicy od 0,23 do 0,27 mm (wcale nie musi być grubsza). Odradzam jednak stosowania kolorowanych lub fluorescencyjnych żyłek, gdyż bardzo skutecznie płoszą one podejrzliwe ryby morskie.
Przelotowy spławik powinien być tak „ciężki”, jak tylko to konieczne i tak „lekki”, jak tylko to możliwe. Gdy wędkuje się z mola w kierunku portu, w zupełności wystarczy spławik o wyporności od czterech do ośmiu gramów. Od strony otwartego morza idealnie sprawdzają się spławiki o wyporności 10-12 g. Kiedy łowimy z mola, przeważnie nie ma potrzeby wykonywania dalekich rzutów. Belony i makrele dobrze biorą nawet przy samych palach lub w pobliżu cokołu mola. Pod warunkiem jednak, że nie czują oporu stawianego przez spławik. Musi to więc być bardzo wysmukły model! Zapomnijcie, proszę, o swoich starych, nieprzelotowych spławikach, które tylko osłabiają żyłkę w miejscu zaciśnięcia unieruchamiających je ołowianych śrucin. Poza tym zarzucanie wędki okaże się znacznie łatwiejsze, co wtedy, gdy łowimy z mola i wieje silny wiatr lub wokół stoi wiele przyglądających się nam osób, nie jest przecież bez znaczenia.

Wabiące paski filetów.

Nastawiając się na łowienie makreli, przynętę podajemy na głębokości od 2 do 4 metrów. Jeżeli używamy przelotowego spławika, nie stanowi to najmniejszego problemu. Żeby złowić belonę, radzę ustawić grunt na głębokość 75 centymetrów, co najwyżej 1,5 metra. Jedynie pod sam koniec lata dobrych brań możemy spodziewać się także na głębokości dwu metrów. Jeżeli od czasu do czasu biorą nam ryby płastugowate, oznacza to, że mamy zbyt duży grunt. Podczas łowienia z mola na spławik najskuteczniejszą przynętą są filety ze śledzi. Bardzo ważne jest, aby filet nie był za duży. Kawałki mięsa najlepiej się wycina, gdy śledź nie jest jeszcze do końca rozmrożony (udaje się wtedy wyciąć nawet bardzo cienkie filety, niezwykle atrakcyjnie falujące w wodzie). Radzę łowić na haczyki z krótkim trzonkiem i nieco zagiętym do środka ostrzem. Haczyki takie doskonale nadają się także do wędkowania na ikrę łososia oraz na kulki proteinowe.

Łowny tobiasz.

Przynętę przebijamy haczykiem tylko raz, co najwyżej dwa razy, dzięki temu filet z ryby ma możliwość swobodnego poruszania się w wodzie. Ostrze haczyka powinno trochę wystawać z przynęty. Idealne filety do delikatnego łowienia na spławik w słonej wodzie mają cztery centymetry długości, około jednego centymetra szerokości, poza tym zdecydowanie zwężają się na dolnym, cieńszym końcu. Maleńkie martwe ryby, na przykład pięcio-, siedmiocentymetrowe szprotki lub ostroboki, także są dobrą przynętą (haczyk wbijamy w nasadę ogona rybki). Najskuteczniejsze są jednak małe tobiasze.
Latem na zestaw ze spławikiem przelotowym najczęściej biorą makrele i belony, natomiast zimą głównie trocie wędrowne. Najlepszą przynętą na trocie są niezawodne w każdej sytuacji tobiasze.
W okresach znacznego ochłodzenia wody morskiej trocie lubią okresowo wstępować do rzek. czasami koncentrują się też w portach. Jednym słowem szukają nieco cieplejszej wody. I właśnie tam, wędkując z mol, powinniśmy szukać wielkich salmonidów.