Kolory w głębinach

Im głębiej łowimy, tym przynęta staje się dla ryb coraz bardziej niebieska i ciemniejsza. Już na głębokości 5 metrów kolor czerwony staje się zupełnie niewidoczny.

Maskujące kolory

Nic więc dziwnego, że śledzie, szprotki i tobiasze mają tak charakterystyczne maskujące kolory.
Brzuchy tych ryb są idealnie białe, dzięki czemu dorsze mają poważne trudności z wypatrzeniem swych ofiar na tle jasnej powierzchni morza. To jednak nie wszystko.
W celu utrudnienia spostrzegania także podczas ucieczki przed drapieżnikiem „w poziomie”, boki tych ryb stały się na przestrzeni lat całkowicie srebrne lub niebieskawo-zielonkawe, czyli prawie w ogóle niewidoczne w niebieskozielonej wodzie na dużych głębokościach. Przy tak maskujących kolorach ryb będących głównym pożywieniem dorszy, nasze czerwone twistery i pilkery są na głębokości 20 metrów doskonale widoczne. Co prawda czerwień na takiej głębokości staje się szara, jednak na tle jasnej powierzchni wody dorsze nie mają najmniejszych trudności z zauważeniem przynęty. Precyzyjnie zbliżają się do ofiary i – chaps – już nasza wędka wygina się w pałąk, a serce zaczyna bić szybciej – energiczne branie dorsza! W tym momencie niektórzy z Was wpadli już pewnie na pomysł łowienia dorszy tylko na czerwone przynęty. Można i tak, ale wierzcie mi, że szybko Wam to przejdzie i to już w momencie, gdy podczas najbliższej wyprawy na dorsze nagle się okaże, że sąsiad ma od Was znacznie lepsze wyniki, choć wcale nie łowi na czerwone przynęty. No to co jest grane? Czyżby wszystko, co zostało tu powiedziane, było jednym stekiem kłamstw? Oczywiście, że nie, istnieją bowiem także inne czynniki decydujące o braniach.

Zielonkawa, żółtawa lub brązowawa

Wędkując w morzu, każdego dnia będziemy mieli do czynienia z innymi warunkami (pora roku, pogoda itd).
Latem, na przykład, intensywnie rozwija się w morzu plankton roślinny, a kwitnąca woda staje się zielonkawa. Docierające do dna prądy wody poruszają piasek i osady sedymentacyjne, a wtedy woda morska staje się żółtawa lub brązowawa. Zimą, przy gładkiej powierzchni morza, przejrzystość wody
jest znacznie większa niż przy rozkołysanej powierzchni latem. Są też takie dni, gdy dorsze żerują tylko na głębokości osiem do dziesięciu metrów, kiedy indziej zaś na głębokości dwadzieścia-dwadzieścia pięć metrów, a więc w całkiem innych warunkach świetlnych. Wszystkie te czynniki decydują o kolorystyce naszego pilkera, o kolorze, który w danych warunkach będzie najskuteczniejszy. Tym też należy tłumaczyć, że czasami chromowane lub jaskrawożółte przynęty są znacznie skuteczniejsze od przynęt w kolorze czerwonym.
Upodobania dorszy także mogą się zmieniać w ciągu jednego dnia, szczególnie podczas wędkowania w kilku różnych łowiskach.
Na wyprawę na dorsze musimy więc zabierać pilkery możliwie najbardziej zróżnicowane pod względem kolorystycznym. Nigdy nic nie wiadomo. W naszym pudełku nie powinno jednak zabraknąć czerwonych modeli przynęt sztucznych.
Z wiadomych już względów dorsze biorą na ten kolor szczególnie dobrze, choć oczywiście nie zawsze.