Prywatyzacja jezior

W prasie wędkarskiej regularnie pojawiają się artykuły oraz listy od czytelników dotyczące obaw o przyszłość powszechnego dostępu do wód. Wiele głosów dotyczy strachu przed przetrzebieniem rybostanu przez rabunkową, niekompetentną działalność nowych dzierżawców jezior. Obawy wynikają z rozpoczętej przez Terenowe Agencje Rolne Skarbu Państwa prywatyzacji ziemi i jezior.

Rozmowa z Zygmuntem Komarem, dyrektorem Oddziału Agencji Rolnej Skarbu Państwa w Olsztynie.

„Wędkarstwo”: Niebawem lato, sezon urlopowych wyjazdów na piękne Mazurskie Jeziora. Jaki stan prawny zastaną wędkarze na terenach zarządzanych przez Wasz oddział?

Dyr. Zygmunt Komar: Terenowy Oddział Agencji Rolnej Skarbu Państwa w Olsztynie obejmuje swoim zasięgiem teren trzech województw. Dwa lata temu przejęliśmy ponad 48 tys. hektarów jezior i stawów po Państwowym Gospodarstwie Rybackim Olsztyn i Polskim Związku Wędkarskim. Do tej chwili zagospodarowaliśmy ponad 46 tys. hektarów.

„W”: Czy to znaczy, że ponad 42 tys. hektarów jezior już znalazło się w prywatnych rękach?

Z.K.: Och, nie. Nie znaczy to, że taka ogromna masa wód dzierżawiona jest przez prywatne osoby. W rzeczywistości dzierżawcy prywatni zarządzają kilkuset hektarami. Większe zbiorniki wodne przejęły np. spółki pracownicze starych PGRyb, działające teraz w nowej formie prawnej. Tak było np. w Zakładzie Rybackim Mrągowo, Bogaczewo, Ostróda. Agencja utworzyła spółkę zarządzającą dawnym Zakładem Olsztyn, utworzono Zakład Rybacki Iława, Zakładem Rybackim w Szwaderkach administruje URM, a Zakład
Pasym wydzierżawiono Spółce Energopol Trade i Polskiemu Związkowi Wędkarskiemu. Uprzedzając pytanie o możliwość zniszczenia rybostanu przez intensywną gospodarkę rybacką prowadzoną przez nowych dzierżawców, chcę powiedzieć, że przekazanie w dzierżawę odbywa się pod specjalnym nadzorem, przy spełnieniu specjalnych warunków.

„W”: Tak więc mamy nowych zarządców. Czego mogą spodziewać się wędkarze?

Z.K.: Moim zdaniem samych korzyści. Nie ma najmniejszych obaw, że w wyniku prywatyzacji stracą wędkarze. Przepisy ogólne mówią, że dostęp do wody dla wędkarzy-turystów jest na zasadach dotychczasowych. Mało tego, odnoszę wrażenie, że dzierżawcy bardzo liczą na wpływy ze sprzedaży licencji wędkarskich. Już dzisiaj widzę, że dostęp do kart wędkarskich jest ułatwiony. Na przykład w dużych ośrodkach wczasowych kierownicy tych ośrodków dysponują kartami wędkarskimi i z pełnomocnictwa dzierżawcy sprzedają zezwolenia na łowienie jednodniowe, dwudniowe, tygodniowe, roczne, w zasadzie tak jak sobie życzy wędkarz. Świadczy to o chęci przedstawienia możliwie szerokiej oferty.

Nie mogę wypowiadać się w imieniu dzierżawców, ale jest oczywiste, że aby zarobić na sprzedawaniu kart, trzeba – prócz dostępu do wody – zapewnić wędkarskie atrakcje. Z tego powodu należy zarybiać wody takimi gatunkami, które są łowione najchętniej. Skorzysta na tym również cały region, gdyż zwiększony napływ turystów
przyczyni się do rozwinięcia bazy turystycznej i podniesienia poziomu oferowanych usług.

„W”: Jesteśmy przekonani, że Pańskie słowa rozwiały obawy większości czytelników. Dziękując za rozmowę życzymy Agencji dobrych dzierżawców – również w interesie wędkarzy.

Pan Andrzej Florczuk, specjalista w sekcji gospodarowania zasobami Agencji, zapewnił nas, że: – od wszystkich dzierżawców ubiegających się o zezwolenie na działalność rybacką oczekuje się odpowiednich kwalifikacji. Dodatkowo wszystkie jeziora objęte są szczególną kontrolą Agencji. Dzierżawca musi prowadzić księgę jeziorową, zarybiać jezioro w wysokości 15% wartości wyłowionych ryb i odławiać nie więcej niż 120% średniej wieloletniej odłowów. Jeśli średnia jest niższa, nie może odławiać więcej niż 100% naturalnego potencjału produkcyjnego jeziora. Naturalny potencjał jest określany przez Agencję na podstawie rybackiego typu jeziora (np. linowe, szczupakowe). Wszystko to jest zapisane w umowie. Dzierżawcy zdają sobie sprawę z konsekwencji, jakie grożą w przypadku stwierdzenia uchybień, łącznie z rozwiązaniem umowy. Zapewniam z całą mocą, że robimy wszystko, aby jeziora były prawidłowo zarządzane.

Wiemy, że jest to początek długiej drogi do dobrze zorganizowanej turystyki wędkarskiej. Cieszymy się, że racje społeczności wędkarskiej znajdują poparcie wśród tych, od których w znacznym stopniu‘za-leży obraz prywatyzacji.
P.S.

Staramy się lansować nie tylko najnowocześniejsze metody wędkarskie, ale również sprawdzone na świecie rozwiązania dotyczące turystyki wędkarskiej. Naszym zdaniem tylko sprywatyzowanie jezior może w przyszłości przynieść poprawę w świadczeniu usług turystyczno-wędkarskich. Podczas wizyty w Finlandii zwiedzaliśmy rezerwat przyrody Ruunaa, położony wzdłuż potoku Ruunaa. Wspaniałe lasy, dzika zwierzyna, a wśród nich nad potokiem domki dla wędkarzy i turystów. Nasz zachwyt wzbudził zawieszony na drzewie automat do sprzedaży kart wędkarskich. O każdej godzinie można bez przeszkód kupić kartę nie tylko na dni i tygodnie, ale również na kilka godzin. Dzięki tym pieniądzom park o powierzchni kilku tysięcy hektarów ma odpowiednią opiekę, a turyści i wędkarze wspaniałe warunki. Dzięki tym pieniądzom, ku uciesze wędkarzy, co roku zarybia się ten 30-kilometrowy odcinek 6 tonami pstrąga w różnych odmianach.

Może jeszcze w tym sezonie nie spodziewajmy się rozwieszonych nad brzegami mazurskich jezior i rzek działających automatów do sprzedaży kart wędkarskich, ale liczmy na symptomy nawet powolnej poprawy stanu jakości i zarybienia wód.

Czekamy na wypowiedzi dotyczące Waszych oczekiwań. Mamy nadzieję, że będą one dobrą wskazówką dla nowych właścicieli jezior.