Łowienie o świcie

W czasie upalnego lata, gdy lejący się z nieba żar skutecznie zniechęca niektóre gatunki ryb do żerowania, właściwe łowienie przenosi się na porę nocną i wczesne godziny ranne. Na przedświt.
Dla jednych gatunków ryb świt jest kontynuacją żerowania nocnego, zaś dla innych porą rozpoczęcia aktywnego żerowania, które trwa zwykle do pojawienia się pierwszych promieni słonecznych, zwiastujących upalny dzień.
Koniec nocy – przedświt – jest czasem rybich wędrówek w okolicy linii brzegowej.
Buszują, penetrując przybrzeżne zarośla, podwodne wykroty, karcze i trzcinowiska.
„Wymarłe” za dnia płycizny zamieniają się w obficie zastawiony „szwedzki stół” z ławicą wszelkiej rybiej maści, uwijającej się jak w ukropie, by nasycić pusty żołądek, byle zdążyć przed słońcem.
Wiadomo, że głównymi czynnikami wpływającymi na żerową aktywność ryb latem są temperatura wody, ilość rozpuszczonego w niej tlenu oraz światło słoneczne. Nasilenie brań o świcie jest wypadkową wspomnianych czynników.
Są one tym większe, im wyższa była temperatura wody i silniejsze nasłonecznienie poprzedniego dnia.
Dla wędkarzy przedświt jest również niezwykłym doznaniem psychicznym.
Gęsta mgła, siąpiąca mżawka, ciemnoszare ponure niebo, warstwa nieprzeniknionej bieli tworzy tajemniczy nastrój i klimat. Pośród tej brzmiącej dziwnej ciszy zdaje sobie człowiek sprawę ze swej małości w świecie potężnej natury.
Ileż to razy niejeden z nas przeżywał wędkarskie emocje w takiej właśnie scenerii.
Moim ulubionym wczesno-rannym łowiskiem są mocno zarośnięte jeziora o niewielkiej powierzchni i głębokości nie przekraczającej zwykle 5 metrów, lub zatoki większych jezior o podobnym charakterze, gdzie bogactwo rybostanu wiąże się zwykle z obfitością świata roślinnego.
Jaka jest najlepsza metoda łowienia w takich łowiskach? Spinning? Żywcówka?
Odwieczny spór nierozstrzygnięty dotąd przez wędkujących. Osobiście uważam, że właśnie w zarastających wodach metody te wspaniale się wzajemnie uzupełniają. Bo czyż nie pięknie jest o świcie obrzucać bankowe miejsca błystką lub woblerem, a gdy wstanie wysoko słońce i rozgrzeje wodę, nie skusi skuteczniej leniwego szczupaka postawiony w oczku żywczyk?
Cała sztuka łowienia w takich zarośniętych akwenach polega na cichym napłynięciu w okolice wybranego oczka między zielem lub korytarza wolnej i czystej wody i delikatne, z zaskoczenia ulokowanie tam przynęty. Jeżeli trafimy na czatującego szczupaka, uderzenie jest natychmiastowe. Konieczne staje się w takich sytuacjach użycie nieco dłuższego kija, o długości 3-3,5 m, i szczytowej akcji. Parametry powyższe mają istotne znaczenie, ponieważ w tego typu łowiskach, ze względu na możliwość zaplątania się ryby w zielsku, hol musi być krótki i siłowy.
Nie unikniemy oczywiście głośnego chlupotu walczącego drapieżnika i wypłoszenia innych ryb z tego miejsca. Niewielka to jednak strata, gdyż większe osobniki esoxów stoją zazwyczaj samotnie. Pozostaje w takim wypadku przenieść się na inne „oko”.
Grupowanie się rankiem karpiowatej drobnicy na płyciznach skutecznie przyciąga drapieżniki, które w jednym miejscu mają łatwy teren łowiecki. Należy taką sytuację skwapliwie wykorzystać. Wymaga to jednak wędkowania wyrafinowanego, przystosowania się do aktualnych warunków i zachowań ryb drapieżnych.

Kłania się w tym miejscu generalna zasada, że drapieżniki wciąż wędrują za swoimi ofiarami. Wędkarze, którzy zrozumieli ten fakt, nie spłyną z łowiska tylko z wiosłami na łódce. Utarte przyzwyczajenia obławiania głównie górek i stoków nie jeden raz przyczyniły się do całkowitej klęski lub tylko połowicznego sukcesu, gdy właśnie o świcie na płyciznach w przybrzeżnych skupiskach grążeli, rdestnic, wywłócznika itp. szczupaczego ziela można mieć wspaniały połów. Należy tylko bezbłędnie rejestrować drobne czasami znaki, świadczące o obecności żerujących ryb, takie jak wyskakujący z wody narybek, wszelkie poruszenia na powierzchni, nieznaczne skubnięcia przynęty itd.

Cóż, dlatego wędkowanie jest tak piękne i wciągające, że nie zna żadnych reguł, logiki i prawideł. „Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje” – powiedział ktoś. I istotnie, wczesnym letnim rankiem możemy trafić na doskonałe brania. Byle tylko mieć dość sił, by wstać o trzeciej nad ranem.